poniedziałek, 12 września 2011

Michaels

Na prawdę koleżanki nie chciałam Wam tego robić, ale skoro na ostatnim spotkaniu Koła Gospodyń zostałam wywołana do odpowiedzi, to pokażę fotorelację z wizyty w sklepie z przydasiami.
Wakacje spędzałam w miejscu, które o rzut beretem (no dobra... zakładając że beret leci koło 20minut) było oddalone od trzech różnych sklepów z akcesoriami do wszelkiego rodzaju rękodzieła. Pod drzwi listonosze podrzucali gazetki z kuszącymi ofertami. Tylko pieniążki nie chciały ulec cudownemu rozmnożeniu...
Po wejściu do ww. sklepów dostawałam oczopląsów i totalnej delyrki :o) Wokół było niemal wszystko, co człowiekowi do szczęścia potrzebne, a nawet więcej bo niektóre rzeczy widziałam pierwszy raz, jako że wiele nowości nie dotarło jeszcze do naszego kraju.
Jednak nie wszystko dało się znaleźć w jednym sklepie- niektóre miały produkty mistrza Tima i papiery K&Company, a inne towar od Marthy S. i  DCWV.  Kilku rzeczy nie mogłam nigdzie znaleźć- np. glimmer mistów czy moich ukochanych papierów October afternoon.
Z perspektywy czasu powiem....., że może nawet lepiej, że nie ma u nas takich cudnych sklepów. Myślę, że większość z nas  (ja na 100%) mogłaby wpaść w totalny zakupoholizm (przynajmniej sądząc po szale zakupów, jaki miał miejsce na ostatnim spotkaniu Koła).

No dobra, to teraz fotki. Zdjęcia robił mąż, bo ja miałam zbyt rozbiegane oczy ;o)








Dziecko miało już serdecznie dosyć!